14 gru, 2012
Wspomnienie o majorze pilocie Edwardzie Hajdukiewiczu
Zamieszczony przez: admin w: HISTORIA
Edward Hajdukiewicz, syn Zygmunta i Heleny z domu Kranc, urodził się 14.06.1913 r. w Białymstoku. Był moim wujkiem, jego korzenie rodzinne wywodzą się z Choroszczy (mój dziadek ze strony mamy – Bolesław Kranc i Helena Kranc byli rodzeństwem i mieszkali w Choroszczy). Pamięci mjr. pil. Edwarda Hajdukiewicza – z okazji zbliżającej się setnej rocznicy urodzin – poświęcam to wspomnienie.
Piętnastego stycznia 1935 r. Edward Hajdukiewicz został powołany do wojska do 80. Pułku Piechoty w Słoninie. W 1936 r. wstąpił do Szkoły Lotniczej. W Ustianowej ukończył kurs szybowcowy i we wrześniu 1936 r. przeniesiony został do 4. Pułku Lotniczego w Toruniu.
W 1937 r. ukończył kurs na samoloty jednosilnikowe, w Grudziądzu przeszedł szkolenie na walki powietrzne i w tym samym roku został pilotem (w 42. eskadrze) na samolotach PZL-23 „Karaś”. W końcu stycznia 1939 r. ukończył szkołę średnią im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Na początku wojny był pilotem obserwatorem w Armi „Pomorze”. Cofał się na lotniska: Zduny, Falbórz, Butlerów, Franpol. W 42. eskadrze miał trzy wypady na Niemców (we wrześniu 1939 r.) pod: Sępolem, Nowym Dworem i Grudziądzem.
11 września 1939 r. został przeniesiony do 64. eskadry we Frampolu. Uczestniczył w przeprowadzonych z lotniska Hutniki dwóch wypadach na Niemców: k. Rawy Ruskiej i pod Sokalem.
18 września 1939 ma miejsce ucieczka do Rumunii przez Kuty. Przez morza Czarne i Śródziemne na statku „Aghios Nikolaos” od Balchik do Bejrutu i dalej statkiem „Ville Strasbourg” dopływa do Marsylii 29 października 1939 r.
W Istres trafił do punktu zbiorczego polskich pilotów. Szkolił się w Lyon-Bron i zapisał się na wyjazd do RAF-u (Royal Air Force). 31 maja 1940 r. przeniesiony z całą polską brygadą do Blackpool. Szkolił się na angielskim sprzęcie Carlisle. 23 września 1940 r. został przeniesiony 300 Dywizjonu Bombowego im. Ziemi Mazowieckiej w Hemswell. Bombardowali okręty niemieckie biorące udział w inwazji na Wielką Brytanię. W listopadzie 1940 r. do jednostki dotarły nowe samoloty.
Edward Hajdukiewicz Bombardował niemieckie miasta – do marca 1941 jako II pilot, a po tym czasie – jako I pilot w załodze samolotu. Miastami bombardowanymi były: Rotterdam, Kolonia (Cologne), Brest, Hamburg, Berlin, Kiel, Mannheim, Osnabrück.
Z wykazu lotów bojowych 300 Dywizjonu Bombowego „Ziemi Mazowieckiej” dowiedziałem się, że w dniu, gdy się urodziłem w Choroszczy – 17 kwietnia 1941 r., mój wujek z załogą na samolocie Wellington I C BH-F (L7873) bombardował Berlin. Był to lot nr 10 we wspomnianym dywizjonie.
22 czerwca 1941 r. został instruktorem pilotem w Bramcote. W 1942 r. latał w Dywizjonie Bombowym 301 i 305. Pierwszego stycznia 1943 r. ukończył szkołę oficerską w Auchtermuchty w Szkocji, a 21 stycznia tegoż roku wrócił do 300 Dywizjonu Bombowego jako oficer – pilot ppor.. Wykonywał misje (zadania bojowe) tj.: wrzucanie min do morza i bombardowanie miast: Lorient, Kolonia (Cologne), Wilhelmshaven, Essen, Duisburg, Bochum, Kiel, Stuttgart, Mannheim, Düsseldorf, Aachen.
Otrzymał czteromiesięczny urlop w Black-pool, a następnie został przeniesiony do 45 Grupy Transportowej w Dorval w Kanadzie. Jej zadaniem było dostarczanie samolotów amerykańskich do Europy i dalej do Afryki. Trasa przerzutu samolotów do Europy, na której latał do końca 1946 r. to: Kanada – Grenlandia – Islandia – Szkocja (lotnisko w Prestwick).
Edward Hajdukiewicz po zakończeniu latania wojennego był w stopniu porucznika pilota (w Anglii: Flight Lieutenant).
Po wojnie zamieszkał w Montrealu w Kanadzie. Był współwłaścicielem firmy sprzedającej mieszkania real estate „Hajdukiewicz-Edwards”.
W grudniu 1953 wraz z polskimi pilotami w Kanadzie założył 310 Wilno Wing (310 Wileńskie Skrzydło). W latach 50-tych i później w 1984 r. był Prezesem tej kombatanckiej organizacji działającej pod opieką RCAF (Royal Canadian Air Force) Association.
Edward Hajdukiewicz był dekorowany: Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari (Nr 09060), czterokrotnie Krzyżem Walecznych, Brytyjskim Krzyżem Lotników DFC (Distinguished Flying Cross – najwyższe brytyjskie odznaczenie lotnicze), 3 paskami i pamiątkowymi medalami.
Zmarł 28.10.1998, przeżywszy 85 lat. Był w stopniu mjr. Pilota. Został pochowany 2 listopada 1998 r. na Cmentarzu Weterana Field of Honour (w Kwaterze Zasłużonych) na wyspie w Point Claire k. Montrealu (Quebec) w Kanadzie.
***
Dziękuję mojemu wnukowi Mateuszowi Adamskiemu z Chicago za tłumaczenie z angielskiego fragmentów życiorysu mjr. pil. Edwarda Hajdukiewicza i map z internetu oraz p. Zbigniewowi Charytoniukowi z Białegostoku za udostępnienie listy „Loty bojowe w składzie 300 Dywizjonu Bombowego „Ziemi Mazowieckiej” oraz opowieść Edwarda o jednym z lotów nad Berlin rozpoczynającą się od słów „Czas jeszcze nie nadszedł…”.
***
Mam bardzo osobiste wspomnienie z pierwszego przylotu mojego wujka mjr. Pil. Edwarda Hajdukiewicza z Kanady do Polski i przyjazdu do Choroszczy latem 1958 r. – po 19-tu latach. Odwiedził naszą rodzinę przy ul. Sienkiewicza nr 8. Jeszcze w tym czasie stał drewniany dom Chyba z czasów napoleońskich (z przekazu ustnego – o bardzo ciekawych historiach rodzinnych i innych zaczynających się od połowy XIX w.). Na spotkanie przybyły rodziny Joćków i Kranców. Wśród wspomnień z czasów ich młodości przewijały się wątki związane z II wojną światową. A wujek Edek filmował nas (pierwszy raz w życiu zobaczyłem amatorską kamerę na taśmę filmową!). To „coś” pociągnęło mnie i nie opuszcza mnie po dzień dzisiejszy (ale na jakże innym sprzęcie).
I jeszcze jedno wspomnienie z tamtych pierwszych odwiedzin – w dniu odlotu wujka do Kanady przez Londyn. Jechaliśmy pociągiem do Warszawy: wujek Edek, moja ciocia Helena Joćko (choć nie lubiła być nazywana „ciocią”, ponieważ była ode mnie starsza tylko o kilka lat) i ja. Przed odlotem wujek zaprowadził nas na obiad do Hotelu „Bristol” na Krakowskim Przedmieściu. Obiad jak obiad, na pewno był smaczny. Ale do dziś nie mogę odżałować, że nie dałem rady zjeść lodów podanych na deser. Porcja była tak duża, że nie dałem rady zjeść lodów podanych na desr. Porcja była tak duża, a ponadto ułożona z różnych kolorowych kwiatów. Minęło tyle lat, ale widok lodów i miejsce, gdzie jedliśmy – stoją mi w oczach. A później pożegnanie na „starym” Okęciu i odlot wujka samolotem „Caravelle” do Londynu i dalej do Kanady, a my do wróciliśmy do Choroszczy.
Choroszcz 6.12.2012.
Jan Adamski